Ben Lewin's feature is about Mark O'Brien, a 40-year-old disabled journalist. Actually, Mark is attached to his bed due to this horrible polio disease that took his ability in the early childhood age ("polio" as in "Roosevelt's polio" as well). Because Mark is disabled, he hasn't also many opportunities in life in which he could physically experience love, and so, on the verge of turning "40" he decided that he doesn't want to be a virgin anymore. Obviously, it's not easy to find him the right partner and friends turn his attention towards an experienced "surrogate" or "sex-therapist" that is supposed to help Mark face his fears and reach fulfillment, also sexually.
Lewin's movie is very subtle. There is no simplifying vulgarity and obscenity like in "40-year-old virgin." Here everything is shown in a delicate, sensitive way. Helen Hunt and John Hawkes accompanied by brilliant William H. Macy as a catholic priest create a super-ensemble for such a story. Emphasizig just the right accords, showing the right feelings, pulling the right strings. Far better than pretty much everything you've seen on mature sexuality there is.
For my extended review in Polish scroll down or go to FilmNews.
Check also Roger Ebert's review.
John Hawkes as Mark O'Brien
Helen Hunt as Cheryl
William H. Macy
O potrzebie bliskości
mimo wszystko - recenzja filmu „Sesje” Bena Lewina
Opowiedzieć o seksualnych
potrzebach czterdziestolatka bez podtekstów, wulgarności, w sposób subtelny i
delikatny to niełatwa sprawa. Opowiedzieć o życiu seksualnym (a raczej jego braku)
sparaliżowanego czterdziestolatka-prawiczka to misja obarczona podwyższonym
jeszcze ryzykiem. Aby się udało, niezbędna jest życiowa dojrzałość, dystans,
odpowiedni materiał na film i oczywiście właściwi odtwórcy ról. W filmie
„Sesje” urodzonego w Polsce Australijczyka Bena Lewina zgadza się absolutnie
wszystko. Historia Marka O’Briena poruszyła swego czasu opinię publiczną w
Stanach. O’Brien był bowiem sparaliżowanym od szyi w dół (na skutek przebytego
w dzieciństwie polio) dziennikarzem, który swoje teksty pisał przy pomocy
patyczka trzymanego w ustach. Jego walka o godne życie służyła już wcześniej za
inspirację filmowcom, między innymi w nagrodzonym Oscarem w 1997 roku (dwa lata
przed jego śmiercią) krótkometrażowym dokumencie Jessiki Yu „Breathing Lessons:
The Life and Work of Mark O’Brien”. Tym razem posłużyła za podstawę scenariusza
filmu fabularnego – niezwykle ciepłej i podnoszącej na duchu historii o
przełamywaniu tabu i otwartych rozmowach na trudne tematy. Kto wie, może
„Sesje” przysłużą się postrzeganiu osób niepełnosprawnych jeszcze bardziej niż
niedawny eksportowy hit Francji, czyli „Nietykalni”.
Zbliżając się do nieuchronnego
przejścia „na tą złą stronę czterdziestki” Mark O’Brien (John Hawkes) zapragnął
po raz pierwszy zbliżyć się fizycznie do kobiety i poczuć się „prawdziwym
mężczyzną”. Do tej pory jednak na swojej drodze spotykał jedynie niezbyt
atrakcyjne opiekunki lub zaangażowane lesbijki, pragnące mu za wszelką cenę
pomóc. Kiedy wreszcie poznaje wyjątkową dziewczynę, wiadomo, że ta fascynacja
nie może skończyć się dobrze. Porażka motywuje jednak Marka do podjęcia
konkretnych dalszych kroków, by coś w swoim monotonnym życiu wypełnionym rozlicznymi
ograniczeniami zmienić. W ten sposób trafia do Cheryl (Helen Hunt) –
terapeutki, seksuologa i „surogatki” w jednym, której zadaniem będzie pozbawić
Marka lęków i doprowadzić do satysfakcjonującego spełnienia seksualnego. Nie o
seks tu jednak chodzi. W każdym razie nie tylko o seks. Najważniejsze w czasie
tych szczególnych „sesji” jest uważne wsłuchanie się w potrzeby własnego ciała,
pokonanie barier, pogodzenie się z własnymi ułomnościami i osiągnięcie harmonii
na wielu płaszczyznach. A wszystko to w
ciągu jedynie sześciu spotkań, Cheryl bowiem w swojej pracy zawodowej kieruje
się niewzruszonymi zasadami, zabezpieczającymi przed nadmiernym i
nieprofesjonalnym emocjonalnym zaangażowaniem się w związek z pacjentem.
Najjaśniejszą stroną nowego filmu
Bena Lewina są oczywiście bezbłędni aktorzy, którzy już nie raz udowodnili
swoją klasę. Helen Hunt co prawda od kilkunastu lat (mniej więcej od oscarowej
roli w „Lepiej być nie może”) grywa podobne role, czyni to jednak z dużym
wdziękiem. Świetnie sprawdza się w roli wrażliwej seks-terapeutki, która nie
jest taką perfekcjonistką, za jaką się uważała. Co najważniejsze, nie
przyćmiewa swoją grą głównego bohatera filmu, ale stanowi dla niego subtelne
tło. Dobitnie zaznacza swą obecność na ekranie, ale nie stara się za wszelką
cenę skupić całej uwagi na sobie. A mogłaby to przecież zrobić z łatwością, choćby
dlatego, że w kilku scenach pojawia się kompletnie naga. Nagość nie jest jednak
w „Sesjach” wulgarna, nie stanowi celu całej historii, a staje się jedynie środkiem
do skierowania historii na właściwe tory.
John Hawkes jako Mark po raz
kolejny pokazuje, że może zagrać absolutnie wszystko. Nie boi się metamorfoz, w
każdym kolejnym wcieleniu zmienia się jak kameleon. Wydaje się, że dopiero co
można go było oglądać w „Do szpiku kości”, grał też przywódcę sekty w „Martha
Marcy May Marlene” i opiekuńczego ojca w „Arkadii”. W „Sesjach” jest znowu
niemal nie do poznania. Cały czas trzyma się jednak ról drugoplanowych, do
niedawna niewielu kojarzyło jego nazwisko, ale już został ogłoszony przez
krytyków „królem Sundance”. Ten przydomek trafnie odnosi się do jego
artystycznych korzeni i dążeń, bo faktycznie na drugim planie tworzy klasę samą
w sobie. „Sesjami” pokazuje, że nie tylko dźwiga brzemię roli pierwszoplanowej,
ale jeszcze robi to po prostu koncertowo.
Chociaż temat filmu Bena Lewina
niełatwy, a na swój sposób kontrowersyjny, „Sesje” dalekie są od wulgarnych
prób podjęcia podobnego wątku wyjściowego, w stylu „Czterdziestoletniego
prawiczka”. Tutaj mamy do czynienia z admiracją życia w pełnym tego słowa
znaczeniu, uczynioną z humorem i dystansem. Bardzo wdzięczny, pozytywny film o
przełamywaniu barier i potrzebie bliskości.
Magda Maksimiuk
Ocena: 5/6
No comments:
Post a Comment