Wednesday, January 2, 2013

"After Lucia" - so close yet so far away

A very intimate, but brutal deconstruction of grief. After a tragedy consolation never really comes. It's just the way one wants to deal with the reality. Alejandra and her father Roberto can't really find things in common after the mother and wife is gone forever. They grow farther apart, leading separate lives. The new film directed by Michel Franco irritates because it shows that in times of trouble everyone is on their own. It irritates, because even being close to one another, it is impossible sometimes to notice there is something very much wrong.
"After Lucia" is a very powerful image of how one can actually deal with loss, but most importantly it's about how people hurt and get hurt. It's about the fault of the whole society that makes everyone very distant and cold, even  if a great tragedy is around the corner.
"After Lucia" is very difficult to grade. It's difficult to say whether it is a good or a bad film. It's shocking and very real at the same time. but extremely powerful.
One is for sure, you' ll feel bad after seeing it, but who knows, maybe also cleansed.
My review from filmnews.com.pl can be found here and below, in Polish.

Read more in Screen and The Hollywood Reporter.


"Razem a jednak obok siebie" - recenzja "Pragnienia miłości" Michela Franco


Nowy film Michela Franco to bulwersujące studium okrucieństwa i pogardy dla drugiego człowieka. Tu nie ma miejsca na kompromisy, ta historia nie skończy się happy endem, więc należy od razu porzucić wszelką nadzieję na optymistyczny przekaz. Nie tu. Nie w samym sercu jądra ciemności, które tym razem znajduje się w środowisku meksykańskich nastolatków, ale przecież nie dotyczy tylko tej grupy.

Młodziutką Alejandrę poznajemy w tragicznym momencie jej życia, traci w wypadku samochodowym matkę. Wydarzenie to jest przedstawione w sposób bardzo enigmatyczny, półśrodkami. Twórcy jakby boją się dotknąć głębiej tego tematu, nie chcąc spowodować dodatkowego, niepotrzebnego bólu. Z tych strzępów informacji, które widz otrzymuje w prezentowanych obrazach wiadomo jedynie, że ani dziewczyna, ani jej załamany ojciec nie mogą się pogodzić z okrutnym losem, który pozbawił ich ukochanej żony i matki. Roberto w pierwszym odruchu oddaje do naprawy zniszczony samochód, symbol śmierci i jednocześnie dawnego, szczęśliwego życia. Jest to dla niego odruch bezwarunkowy, ostatnia nić łącząca go z utraconą miłością. Bezwiednie odbiera kluczyki do odnowionego wozu, ale zaraz zostawia go na poboczu ulicy, licząc, że prędko padnie łupem złodziei, nie może znieść jego widoku. Jest to scena w „Pragnieniu miłości” kluczowa, od niej rozpoczyna się trwający już do końca dramat kłamstw, niedomówień, braku porozumienia między córką i ojcem. Samochodu udało się pozbyć łatwo, ale nastoletniej córki przecież nie można tak po prostu bez słowa zostawić. A ona również boleśnie przypomina o tragedii. Być może to również powód, dlaczego mimo pozornej czułości, w relacjach rodzinnych dominuje chłód i obojętność. Ojciec i córka żyją razem, a jednak osobno, nic o sobie nawzajem nie wiedząc.

Roberto, zajęty własnymi sprawami, prowadzący nocny tryb życia, nie dostrzega albo nie chce dostrzec niepokojących sygnałów wysyłanych przez skrytą córkę. Nie zauważa nieodbieranych telefonów i smsów od szkolnych kolegów, po których Alejandra smutnieje, nierówno obciętych włosów, niechęci, z jaką chodzi na lekcje. Wierzy zapewnieniom, że wszystko jest w porządku. Tymczasem tak naprawdę nic nie jest w porządku.

„Pragnienie miłości” ogląda się z ogromnym trudem. Bynajmniej jednak nie dlatego, że to zły film, wręcz przeciwnie. Trud wynika raczej z brutalności niektórych obrazów i tego niczym nieuzasadnionego okrucieństwa, o którym czasem zdawkowo słyszy się w wieczornym dzienniku. Zazwyczaj jednak problem molestowania seksualnego i psychicznego znęcania się wśród rówieśników to temat zbyt odległy, by mógł zająć na dłużej. Michel Franco nie pozostawia jednak wyboru. Wystawia widzów na wymagającą próbę prezentując realistyczne obrazy, pozbawione jednak moralizatorskiego komentarza reportera wiadomości. Nieuchronnie przybliża to, co zwykle próbuje się wyprzeć z umysłu. Pokazuje zło codzienne i niepokojąco bliskie. W jego filmie nie ma pozytywnych bohaterów i jednoznacznych odpowiedzi. Tu każdy jest naznaczony piętnem współwinnego, bo każdy żyje w społeczeństwie obojętnym na cierpienie, o ile nie dotyczy jego samego. Niezależnie, czy jesteśmy w Meksyku, w Stanach czy w Polsce. Dlatego przekaz Franco w pewnym stopniu irytuje. Czy mówi prawdę?
Magda Maksimiuk

No comments:

Post a Comment