James Franco steals the show when he screams that he's got "all that shit" and that everything is his, and he has plenty of shoes, guns, money and "all that shit". This guy really is a chameleon! I've recently seen his in what - 5 films maybe? Maybe even more, and that's just this year! (there was "Lovelace", "Interior. Leather Bar", "Maladies", "Oz", now "Spring Breakers" and he's currently working on a few more things, the guy is a dynamite!)
"Spring Breakers" - definitely worth seeing. If not for half-naked young girls sunbathing and swimming in Florida, if not for James Franco sitting by a white piano singing Britney Spears' song, then for just having your own opinion. The movie performed "the hurricane effect" during the last Venice Film Festival - since then everyone was talking about it. So, just have your own opinion!
Spring break forever!
Rating: ****
For guidelines in Polish check FilmNews or scroll down for the full review.
NY Times
Mamy kalendarzową
wiosnę, więc i czas premiery najnowszego filmu Harmony’ego Korine zapewne
nieprzypadkowy. Dystrybutor najwyraźniej przewidział kaprysy tegorocznej aury i
proponuje film, od którego od razu robi się gorąco.
„Spring Breakers” to na
pierwszy rzut oka typowy przeciętniak dla młodzieży młodszej i starszej.
Reżyser rzuca w stronę widza podpowiedzi, czego się można spodziewać, bo z
plakatu zerkają wygięte ponętnie Selena Gomez i Vanessa Hudgens, niegdysiejsze
dziecięce gwiazdki Disneya. Dzisiaj każda już podążą swoją drogą. Jedna (Gomez)
umawiała się z Justinem Bieberem, druga (Hudgens) z poprzednikiem uzdolnionego
wokalnie Kanadyjczyka w sercach małolat – Zac’iem Efronem. Co też one robią na
plakacie filmu, który podobno zrobił taką furorę w Wenecji?
Kto jednak wie coś
więcej o działalności Korine już wie, że to jednak reżyser puszcza oko do
nieświadomego widza. Jednocześnie zaprasza do kin i odrzuca od kas biletowych
tych, których do aktorskiego talentu gwiazdek dziecięcej telewizji nie da się łatwo
przekonać. Ale jak się już kupi bilet i zasiądzie w fotelu… zaczyna się
prawdziwa jazda bez trzymanki! „Spring Breakers” jest początkowo utrzymany w
dyskotekowym tempie rodem z klipów puszczanych jeszcze kiedyś w Vivie czy MTV.
Szał półnagich ciał na plaży, pulsujących w rytmie bitów najpopularniejszych
DJ-ów. Młoda ludzka masa zbita w jeden tłum zmieszana z gorącym piaskiem, słoną
wodą, morzem alkoholu i w oparach narkotyków. Tu wszystko jest łatwe. Łatwo
nawiązuje się przyjaźnie, łatwo zdobywa narkotyki, łatwe i pełne przygód jest
życie bez dozoru. Witajcie na Florydzie w czasie wiosennych ferii. Kiedy traci
się już nadzieję na konkretny zarys fabuły, kiedy nagość i rozpusta przestają
wystarczać, na ekranie pojawia się Alien (genialny James Franco). Garnitur
platynowych zębów (bo go stać), szerokie spodnie zwisające z pośladków, rzędy
warkoczyków na włosach – to prawdziwy „gangsta” w stylu bling. Swobodnie i z
polotem rapuje wśród uradowanych dzikich studentów, świecąc złotem i
jednodolarówkami. Nie musi jednak zbyt wiele robić – ta masa bawi się już sama.
Większość z nich urwana ze smyczy i wyciągnięta z kieratu dnia codziennego
zwyczajnie nie wie, co ze sobą robić – podążą za resztą. Podobnie cztery główne
bohaterki (oprócz Hudgens i Gomez też żona reżysera Rachel Korine i Ashley
Benson) – nie mając pieniędzy na szalony wypad („wszyscy” już przecież
wyjechali) postanawiają napaść na lokalną knajpę. Podekscytowane sukcesem i
nabuzowane niesamowitą adrenaliną nie mogą przestać – sieją dzieło zniszczenia –
i bawią się przy tym świetnie. Podczas Spring Break nie ma reguł – możesz
trzymać się z paczką znajomych, ale ostatecznie jesteś zupełnie sam. Słabi
odpadają. Satyra na współczesne bezstresowe wychowanie? Ironiczne ujęcie
rozszalałych nastolatków, którzy nagle uświadamiają sobie, że dorosłe życie to
nie dzika balanga 24/7? Filmu Korine’a nie wolno brać dosłownie, bo w ustach
zostanie mdlący słodyczą landrynkowy posmak.
Wychodząc z kina po
projekcji przez dłuższy czas zastanawiałam się, co się właściwie stało? Czego
byłam świadkiem? Cukierkowa otoczka zamydliła mi oczy, James Franco grający na
białym pianinie nad brzegiem morza balladę Britney Spears (kiedyś też gwiazdkę
ze stajni Disneya) całkowicie zawładnął moim umysłem. Ale zaraz nadchodzi
opamiętanie – przecież to Korine! Ten gość od „Skrawków”, „Dzieciaków”, „Julien
Donkey-Boy” i „Trash Humpers”! To nie tak, jak ci się wydaje! Bo oto jednak
„Spring Breakers” to nie jest klip. To też nie sensacyjniak z gangsta rapem w
tle. A już na pewno nie następni „Młodzi gniewni”. Te cztery dziewczyny w swoim
dzikim szale i kontestacji dotychczasowego życia mówią pewnie więcej o
amerykańskim społeczeństwie niż niejeden współczesny moralitet. Tarzając się w
„banknotach z Benjaminem Franklinem” szukają filozoficznej głębi w tekstach pop
gwiazdki Spears i dubstepie Skrillex’a. Czy rzeczywiście są odzwierciedleniem
wyzwolonych dzieciaków, czy to tylko spełnienie najskrytszych marzeń reżysera?
Korine skutecznie myli tropy, prowadzi na manowce, krzyżuje ślady by doprowadzić
do dość przewidywalnego, a jednocześnie oryginalnego finału. Jak on to robi? I
co się właściwie stało?
Magda Maksimiuk
Ocena: 4/6
No comments:
Post a Comment